Dziennik - Walki na Woli (tym razem już nawet częściej z powstańcami niż z cywilami). Sytuacja na mieście i kolejna powstańcza zdobycz.
Sowieci - dalej owoców spotkań Mikołajczyk brak.
Sytuacja amunicyjna - wedle wszelkiej wiedzy Niemieckiej i powstańczej powstanie powinno już upaść z powodu wyczerpania amunicji (przed Powstaniem szacowano - w KG AK - że przy oszczędnym zużyciu amunicji wytrzymają do 5-6 dni).
*****
Dziennik
7 Sierpnia na Woli - dalsze zaciekłe ataki ze strony
Niemców. Oddziały Reinefartha wyrąbują trasę zachód-wschód w osi ul. Chłodna
-Ogrodowa - plac Mirowski - hale Mirowskie - plac Żelaznej Bramy. Ostatecznie
oddziały niemieckie mają połączenie z broniącymi się w pałacach Bruhla i Stahla
urzędnikami i żandarmerią (których opór już się załamywał). Udrożnienie arterii
komunikacyjnej przez Wolę i Ochotę oznacza powolne odcinanie bezpośredniego
połączenia Starego Miasta i Śródmieścia.
Na cmentarzu kalwińskim batalion „Parasol” toczy ciężkie
walki o utrzymanie pozycji; batalion „Zośka” osłania zgrupowanie Kedywu* od
wschodu prowadząc wymiany ognia w ruinach getta.
Na Śródmieściu zbudowano barykadę w poprzek Alei
Jerozolimskich (między domami o numerach 22 i 17); do końca Powstania była ona
jedynym połączeniem między północną i południową częścią Śródmieścia (tzn.
części opanowanej przez powstańców).
Żołnierze 101. Batalionu (ze Starego Miasta) zdobyli w
wypadzie na plac Zamkowy transporter opancerzony Sd.Kfz 251/1 należący do 5.
DPanc SS „Wiking”. Transporter ten ochrzczono nazwą „Starówka”; nie był użyty
bojowo w czasie powstania z uwagi na panujące na Starym Mieście warunki (ciasne
uliczki), ale służył do przewozu rannych i zaopatrzenia (zapewniał ochronę
przed okazyjnym ogniem „gołębiarzy” - snajperów) .
„Starówka” tuż po zdobyciu.
*”Kedyw” - Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii
Krajowej; oddziały Kedywu były najlepiej wyposażonymi i najbardziej doświadczonymi
oddziałami powstańczymi. Należały do Zgrupowania „Radosław”.
***
Sowieci
7 Sierpnia miało miejsce kolejne spotkanie premiera rządu
emigracyjnego Mikołajczyka z przedstawicielami Komitetu Lubelskiego. Było ono
przeprowadzone w odmiennym tonie niż to z dnia poprzedniego - dla przykładu,
generał Rola-Żymierski skarżył się, że AK wywołało straszną sytuację, nie
konsultując się z Sowietami przed rozpoczęciem Powstania (on przynajmniej nie
zaprzeczał, że Powstanie wybuchło, jak robiła to dzień wcześniej Wanda
Wasilewska). Następnie Bierut z całym spokojem zasugerował, że premier
Mikołajczyk powinien zrezygnować z urzędu, by Komitet Lubelski mógł mieć status
rządu, a Bierut zostać prezydentem. Kiedy premier w odpowiedzi wspominał, że
wróciłby do Polski jako zwykły obywatel, Bierut rzekł mu bez ogródek, że
zostanie wtedy aresztowany…
Przy braku wsparcia ze strony obecnych w Moskwie dyplomatów
amerykańskich i brytyjskich, trudno było nie zauważyć, misja kończyła się
fiaskiem; Mikołajczyk dostał tylko niejednoznaczne zobowiązanie ze strony
Stalina, że ten pomoże Warszawie. Dlatego został i poprosił o kolejną audiencję,
mając nadzieję ze ona coś da.
***
Sytuacja amunicyjna
7 Sierpnia wedle wszelkich statystyk zarówno Armii Krajowej,
jak i Niemców, Powstanie powinno już dawno temu upaść - a nie upadło, ku
zdziwieniu obu stron. I wbrew przekonaniu wielu osób, problemem powstańców nie
było to, że w przeciętnym plutonie AK co dwudziesta osoba miała broń, tylko to,
że ilość amunicji była iście rachityczna. Powstańcy mieli dużo zgromadzonych w
skrytkach karabinów i pistoletów czy to jeszcze z Kampanii Wrześniowej
(zazwyczaj w złym stanie), czy to z zapasów prywatnych, czy to zdobycznych. Do
broni z Września amunicji było… trochę. Zapasy prywatne - pomińmy milczeniem;
broń zdobyczna - przecież niemiecki żołnierz na patrolu nie nosił ze sobą
magazynu na plecach. Była jeszcze broń ze zrzutów które szły przez cała wojnę -
o, ta to była świetna, amunicji też z nią trochę przysyłano, ale była wąskim,
stale się rwącym strumyczkiem (więcej broni to wysyłano już do Francji czy
Jugosławii). Trochę broni produkowano, na przykład pistolety maszynowe i
miotacze ognia (!) - ale tu też były problemy amunicyjne. Trochę broni kupiono
- choćby od Włochów czy Węgrów, dość niechętnie sprzymierzających się z
Niemcami. Najmniejsze problemy były z granatami (ok 44 tys.), butelkami z
benzyną (ok 12 tys.) i materiałami wybuchowymi (1266 kg!)… ale to i tak było
mało.
Przed wybuchem Powstania, pułkownik „Monter” (komendant AK
okręgu warszawskiego) szacował zgromadzone zapasy amunicji na wystarczające na
48 godzin czynnej walki, przy oszczędności amunicji - na 5-6 dni.
Jak to się więc stało, że ono wciąż trwało? Owszem były
zrzuty już 4 Sierpnia - ale co to, kilka zasobników? Parę granatników
przeciwpancernych, ale tu trzeba amunicji… Były zapasy zdobyczne - ale wielkich
znalezisk to nie było, więcej to już zdobyto mundurów i żywności (na Stawkach)…
ironią losu, że do takiego zaskoczenia obu stron przyczyniła się pewna
nieuczciwość żołnierzy AK - mimo rozkazów każących informować o każdej
posiadanej sztuce broni z amunicją (czy to zdobytej, czy to kupionej, czy to
przechowanej od lat), każdy oddział miał własne prywatne zapasy, o których nie
informował w obawie przed zabraniem tejże broni do centrali… i tą broń
wyciągano w sierpniu ’44 bo nadeszła „specjalna okazja”.
I dzięki temu Powstanie jeszcze trwało.
W trakcie Powstania nadal działały wytwórnie pistoletów maszynowych,
uruchomiono montownię moździerzy (z rur kanalizacyjnych - tak zwany granatnik
Łopuskiego; pierwszy wykonano 10 sierpnia, wyprodukowano ich około 15). W celu
lepszego wykorzystania granatów i butelek z benzyną, powstańcy uciekli się do
pomysłów ze starożytności - używano proc, kusz (z resorów samochodowych; nie ma
się co śmiać- brytyjscy żołnierze pod Anzio też konstruowali kusze do
wyrzucania granatów), względnie katapult. Wedle danych z powstania, kusz z
resorów samochodowych wyprodukowano 3-4 w jednym warsztacie (zasięg około 70-80
metrów [! Spróbuj tak rzucić z ręki, mądralo!]), oraz kilka ze sprężyn (tu
danych nie posiadam).
Warto wspomnieć, że broń pochodząca ze zrzutów Sowieckich (gdy już one nadeszły - lub z dawnych, dla komunistów)
była o tyle nieprzydatna, że pepesze (najczęściej zrzucane, bo najbardziej
przydatne partyzantom - i leśnym i miejskim - były pistolety maszynowe) mają
inny kaliber niż standardowy niemiecki pistolet maszynowy - jak się skończyła
amunicja, to pepesza mogła służyć jako balast lub mało wyrafinowana broń
obuchowa. Zaś brytyjskie steny czy powstańcze błyskawice były produkowane pod
kaliber niemiecki, przez co zawsze była szansa na zdobycie amunicji na wrogu…
miotacz ognia wzór K, produkcja polskiego podziemia.
katapulta do wyrzucania granatów, wykonana z nart. Do obejrzenia w Muzeum
powstania Warszawskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz