wtorek, 20 sierpnia 2013

Powstanie Warszawskie (20): Raporty J. Warda

Dwudziesty Dzień Powstania.

Dziennik - Zdobyto PASTę! Trwa nadal niemiecki szturm Starego Miasta.
Raporty J. Warda - Raporty brytyjskiego oficera RAFu z Warszawy. Trzeba zaznaczyć, że jedynego przedstawiciela Brytyjczyków w Warszawie. Gdy w takiej Jugosławii to się od nich roiło ("Pierwszy Sojusznik", mhm, jasne).

*****
Dziennik


20 Sierpnia to dzień największego sukcesu powstańców w całej drugiej połowie sierpnia: zdobycie gmachu PASTy. Po wielodniowym oblężeniu i zamknięciu jej w szczelny pierścień, o godzinie 3 nad ranem 20 Sierpnia rozpoczął się właściwy atak. W ścianach budynku wysadzono dziury do szturmu, rozpoczęto zdobywanie kolejnych pięter; jednocześnie w pomysłowy sposób użyto pompę strażacką (!), wpompowując za jej pomocą mieszankę zapalającą na górne piętra; umożliwiło to podpalenie budynku…
Około godziny 15 Niemiecka załoga poddała się powstańcom; wzięto 115 jeńców, zaś 10 którzy próbowali uciec w stronę pozycji powstańczych, wystrzelano. Był to sukces który usunął znaczącą i bolesna - z powodu ostrzału- pozycję w środku obszarów zajętych przez powstańców. Jednocześnie zdobyto duże zapasy broni i amunicji.

Tymczasem na Starym Mieście trwał szturm jednostek niemieckich zaczęty dnia wcześniejszego. Po zniszczeniu przez „Goliatha” ściany Pałacu Mostwoskich, w  środku trwały zacięte wielogodzinne walki, aż powstańcy byli zmuszeni go opuścić. Dodatkowo niemieckiej piechocie udało się szturmem z ul. Tłomackiego w kierunku bielańskiej zająć północną część Banku Polskiego - a potem podpalić ją i sąsiednie budynki. Na innych odcinkach, mimo niezmiernie trudnej sytuacji, powstańcom udało się utrzymać pozycje.

***
Raporty J. Warda


Ciekawym zagadnieniem z czasu wojny jest to, że na terenach polskich zarówno Alianci Zachodni, ani Sowieci, nie mieli fachowych i kompetentnych oficerów wywiadu - mimo że Zachód deklarował wagę „Pierwszego Sojusznika”, jak zażywano Polskę, a Sowieci faktycznie uważali go za istotnego… I tak, zbiegiem okoliczności, gdy wybuchło Powstanie w Warszawie, Brytyjczycy nie tylko w Warszawie ale i w całej Polsce nie mieli żadnego własnego oficera łącznikowego. Była, owszem, przygotowywana misja… od lutego (wystartowała w końcu w grudniu, po kilku tygodniach oddała się w ręce Rosjan, po czym poznała sowieckie więzienia na 3 miesiące od środka). Ale nie można powiedzieć, że Brytyjczycy nie mieli nikogo, kogo mogli uznać za obiektywnego…

Był niejaki sierżant Ward, pilot RAFu, który trafił do niemieckiej niewoli i uciekł z niej w 1941 w Wielkopolsce, po czym znalazł miejsce w strukturach AK. Jego meldunki z warszawy były w oczach Brytyjczyków jedynym obiektywnym źródłem nt. sytuacji - i z racji na to warto im się przyjrzeć.
Warto też im się przyjrzeć z uwagi na to, że nie zostały opublikowane w czasie trwania Powstania, a trafiły do Archiwów MSZ… w maju 1945 (jak widać Brytyjczycy nie spieszyli się zbytnio z czymkolwiek dotyczącym Polski. Przynajmniej wywiadowczo). Niektóre meldunki, które poniżej zacytuję, były wydane w dokumencie „do prywatnego użytku Premiera.”

„(Nr 625) 18 sierpnia 1944

Od J. Warda, nr 542939

Zasadniczo sytuacja w Warszawie nie uległa zmianie. W centrum miasta nadal toczą się bardzo ciężkie walki. Wróg wciąż bezlitośnie niszczy miasto bombardowaniami z powietrza, czołgami, ogniem artyleryjskim, z dział kalibru 75 milimetrów oraz minami wybuchająco-zapalającymi, zrzucanymi przez miotacze min. Śródmieście jest już zniszczone w około czterdziestu procentach, kolejne dwadzieścia procent zabudowań uległo znacznym uszkodzeniom. W doniesieniach z przedmieść także mówi się o straszliwych zniszczeniach. Niemcy kontynuują próbę unicestwienia Warszawy. Straty wśród cywilnej ludności i wśród żołnierzy AK są bardzo wysokie.”

„(Nr 626) 19 sierpnia 1944

Od J. Warda

Ludność Warszawy nazywa niemieckie miotacze min ruchomymi „szafami”, ponieważ wydają odgłos podobny do tego, jaki słychać przy przesuwaniu ciężkich mebli, po którym w  ciągu kilku sekund następuje seria straszliwych wybuchów. W wieżowiec Prudential przy placu napoleona, najwyższy budynek Warszawy, trzykrotnie uderzyły miny i raz trafiła w niego bomba. Jest całkowicie spalony. Chodniki warszawskich ulic zamieniły się w cmentarze. W wielu miejscach nie można nimi przejść, nie natykając się na świeże mogiły.”

„(Nr 627) 19 sierpnia 1944

Od J. Warda

Sir, odpowiedź na moją depesze otrzymałem. Pochodze z Birmingham. Panieńskie nazwisko mojej matki brzmi Anne Elizabeth Margewws [sic!], ojciec nazywa się John Ward. Mój adres: 54 madison Avenue, Wardend, Bimingham 8.

Sir, błagam o bardziej szczegółowe rozkazy. Od trzech lat służę w polskiej armii podziemnej. Obecnie, idąc za radą polskiego personelu tu na miejscu, łączę obowiązki porucznika AK w czynnej służbie z obowiązkami korespondenta wojennego. Żadna z moich depesz nie przechodzi przez cenzurę.”

„(Nr 635) 20 sierpnia 1944

Od J. Warda, nr 542939 RAF

Praktycznie na każdym wolnym skrawku ziemi w Warszawie ludzie kopią studnie. Brak wody staje się poważnym problemem. Jeśli w ciągu dziesięciu dni miasto nie otrzyma pomocy, zabraknie także (?) żywności. Przydziały już teraz są bardzo skąpe. Nie będzie przesadą powiedzieć, że sytuacja w Warszawie jest rozpaczliwa. Na przedmieściach miasta są wielkie obozy koncentracyjne, pełne kobiet i dzieci, koczujących na wolnym powietrzu bez jedzenia i jakiejkolwiek pomocy. Umierają z głodu i na skutek chorób w najstraszliwszych warunkach. Niemcy nie okazują żadnej litości tym bezbronnym ludziom. Nie mają mężczyzn, którzy mogliby się nimi zaopiekować. Mężczyzn zastrzelono wtedy, gdy kobiety i dzieci brano do niewoli.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz