Dziennik - z Mokotowem nie jest dobrze. Powstańcy ponoszą dotkliwe straty i się wycofują; rozpoczęto ewakuację kanałami. na Żoliborzu i Śródmieściu - jedynych pozostałych enklawach - spokój.
Raporty Tiegelina (2) - kolejny smakowity kąsek, prostoze stołu samego Josifa Wassirowicza Dżugaszwilego ps. Stalin.
*****
Dziennik
25 września, Niemcy przysłali do powstańców (na Mokotowie)
dwóch parlamentariuszy - żołnierzy AK uprzednio wziętych do niewoli, z
przekazaniem żądania kapitulacji. Parlamentariusze nie wrócili już do Niemców,
a żądania odrzucono.
Od wczesnych godzin porannych Niemcy kontynuują więc natarcie
na Mokotów z południa i zachodu. Trwają zacięte walki na odcinku południowym; szkoła
przy ul. Woronicza siedmiokrotnie przechodzi „z rąk do rąk”. Po zachodniej
stronie batalion „Olza” pod naciskiem wroga wycofuje się z linii Al.
Niepodległości ulicami Goszczyńskiego i Odyńca w kierunku ul. Krasickiego.
Powstańcy tracą ważny punkt oporu – „Redutę Alkazar” na rogu Al. Niepodległości
i Odyńca. Oddziałom AK, walczącym na południe od ul. Malczewskiego, grozi odcięcie.
Siły niemieckie przesuwają się z ul. Malczewskiego ku Puławskiej. Powstańcy
ponoszą dotkliwe straty.
Niemcy nadal mordują grabią na zajmowanych terenach; tego
dnia wymordowano część rannych i personelu ze szpitali przy ulicach Czeczota 17
i Lenartowicza.
Na Żoliborzu i Śródmieściu względny spokój.
W nocy z 25 na 26 września rozpoczyna się ewakuacja Mokotowa
kanałami. Z uwagi na niemieckie szykany - spiętrzana woda, zasieki z drutu
kolczastego (w wąskich kanałach!), mikrofony kierunkowe i wrzucane granaty,
ewakuacja przebiega chaotycznie, ponoszone są straty. Komunikacja kanałowa ze
Śródmieściem (gońcy) jest znacząco utrudniona.
***
Raporty Tiegelina (2)
Dotąd wspomniałem tylko część z raportów generała Tielegina
- a szkoda by było zostawić taki kawał rzetelnego spojrzenia w Sowietów bez
wpisu. Więc, trzeci raport generała, z 25 września; zaczynał się interesująco,
rzekomo cytując artykuł z „biuletynu” AK z 18 września:
„Od wczorajszego dnia w Warszawie w walce o jej wyzwolenie
biorą udział żołnierze tak zwanej 1. Armii Polskiej, zorganizowanej przez rząd
sowiecki przy udziale Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Armia ta
wyrosła na bazie 1. Polskiej Dywizji im. Kościuszki, zorganizowanej półtora
roku temu, w której kierownictwie był były szef sztabu Armii krajowej Krakowa
generał broni Berling, któremu stopień nadał Marszałek Stalin.”
Gdybyśmy jednak szukali tego cytatu w „Biuletynie
Informacyjnym”, haniebnie byśmy się zawiedli, bo takiego artykułu tam nie było.
Dość podobny jednak tekst znajdował się w „komunikacie Informacyjnym” wydawanym
na Mokotowie. Początek artykułu z Mokotowa faktycznie jest podobny do
„artykułu” made by Tielegin:
„od przedwczoraj są już w Warszawie i biorą udział w walkach
o jej wyzwolenie żołnierze tak zwanej 1. Armii Polskiej, stworzonej przez rząd
rosyjski przy współudziale Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Wojsko to wyrosło ze
stworzonej przed półtora rokiem Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, na czele
której stanął, mianowany przez marszałka Stalina generałem, pułkownik Berling,
dawny szef sztabu O[kręgu] K[korpusu] Kraków.”
Pominięta została dalsza część artykułu, chyba wyrażająca
dość istotne treści których Tielegin nie bardzo chciał przekazać dalej:
„Nie ma różnic między żołnierzami polskimi. (…) jakiekolwiek
byśmy mieli zastrzeżenia co do postawy i polityki wojsk polskich w Rosji, w
żołnierzu polskim wojsk Berlinga widzimy przede wszystkim towarzysza, kolegę,
brata. Nie znaczy to wcale, byśmy uważali, że dlatego jedność formalna Wojska
Polskiego jest rzeczą niepotrzebną. (..) Nie można tworzyć dwóch wojsk
rzeczypospolitej, gdy każdy walczący Polak czuje się bratem każdego walczącego
Polaka (…) Wisła nie będzie granicą między dwoma Polakami.”
Jak widać, sowieckie raporty polityczne z czasu Stalinizmu
MUSIAŁY być pisane wedle jakiegoś szyfru, którego jeszcze nie znamy. Bo w końcu
co miał na myśli towarzysz Tielegin, donosząc że generał Berling <<był swego
czasu „szefem sztabu Armii Krajowej Krakowa”>> i że o jego mianowaniu zadecydował
Stalin? Można by pomyśleć, że plótł patentowane bzdury, ale z drugiej strony,
przychylam się ku tezie Normana Daviesa, że sowieckie raporty to taki ciąg
politycznych hieroglifów, coś jak pismo linearne A - tak samo jeszcze nie
odczytane. W końcu autorzy tych raportów
mieli w pamięci straszliwe czystki z lat trzydziestych, mogli panicznie bać się
wyrażania jasnych opinii i umyślnie wypisywać nonsensy; z drugiej strony
wszelkie odbiegające od normy uwagi, jeśli już nie pletli nonsensów, musieli
ubierać w swego rodzaju dworski język ZSRR, tu dodając pochwałę Stalina, tam
coś o burżuazji, a gdzie indziej coś
prawdziwego.
Tak patrząc, to może takiemu Tieleginowi chodziło o prostą
rzecz: łączył nazwisko wielkiego Stalina z Berlingiem, oddając mu ogromną
przysługę, a że obok dorzucał AK, mógł sugerować że AK jednak nie jest taka
zła, mimo wszystko. Pamiętając o tym, że Berling toczył spór z polskimi
komunistami, to taki klucz do ideogramów nabiera sensu.
Niemniej, nic z tego co pisał Tielegin, a przed nim Sierow
czy podobni, nie mogło wpłynąć na sowiecką politykę zagraniczną. Wiedząc o tym
że Tielegin jasno wyraził w końcówce swego raportu z 25.09, że tylko
natychmiastowa pomoc może uratować Powstanie, a także że odpowiednie akapity
tegoż raportu zostały przez kogoś w Moskwie zakreślone ołówkiem (jako istotne),
można się spodziewać, że gdyby była wola zagraniczna lub choćby wewnętrzna do
ugody lub układu z „londyńczykami”, to pomoc by nie nastąpiła.
A po 23 września Rokossowski siedział nad Wisła cicho, nie
podejmując działań ofensywnych aż do 17 stycznia. Nie wykluczone, że na
początku października planowane były dalsze akcje pomocy, ale… ale w ciągu
tygodnia od Przyczółku Czerniakowskiego nie nastąpiła dalsza pomoc. To mówi
dużo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz