Dziennik - Fiasko na Czerniakowie; ewakuacja, jak kto może.
Raporty Tiegelina (1) - Sowiecki punkt widzenia. Bardzo, hm, odkrywczy.
*****
Dziennik
19 Września - nadal silne natarcie Niemieckie na Czerniaków,
przede wszystkim wzdłuż ul. Wilanowskiej i Zagórnej. Przy wsparciu lotnictwa i
artylerii Niemcy opanowali kilka domów na Idźkowskiego, Zagórnej oraz Solcu. Mieszkańców
i rannych wymordowano. Połączone oddziały AK i "berlingowców" odbiły
w kontrataku dom przy Idźkowskiego 5/7. W rękach polskich na Czerniakowie
pozostaje część wybrzeża Wisły od Zagórnej do klubu "Syrena", oraz
kilka kamienic na Wilanowskiej.
Przy krytycznej sytuacji obrony i braku nadejścia pomocy z
prawego brzegu, ppłk. "Radosław" nakazuje częściową ewakuację
powstańców kanałami na Mokotów. Część powstańców (i „berlingowców”) przeprawia
się wpław przez Wisłę.
Pozostała na Czerniakowie grupa skrajnie wyczerpanych
akowców dowodzonych przez kpt. "Jerzego" z "Zośki"
organizuje obronę w domach nr: 1, 4, 5, 6 i 8 przy ul. Wilanowskiej.
Sowieckie lotnictwo zbombardowała niemieckie pozycje, wedle
przekazów dowództwa AK. Jednocześnie część polskich pozycji zostaje przez
sowieckie samoloty również zbombardowana ; uwaga: akurat to mógł być przypadek;
w Normandii zdarzył się to aliantom nie raz i nie dwa, a oni nie walczyli nawet
w terenie miejskim, gdzie ciężko cokolwiek zobaczyć, łatwo się ukryć i jak nie
trafisz we wroga to już trafiłeś w sojusznika… choć oczywiście, są też oskarżenia o
to, że Sowieci bombardowali polskie pozycje nieprzypadkowo.
Ja osobiście sądzę,
że oni nie musieli bombardować polskich pozycji by nam dokopać (patrz: wpisy
wcześniej… tak do początków sierpnia włącznie).
***
Raporty Tiegelina (1)
Od połowy września istotnym źródłem informacji na temat
stanowiska Sowietów są raporty pt. „Sytuacja w Warszawie”, napisane w dniach
16, 22 i 25 września. Ich autorem był członek Wojennego Sowieta (rady Wojennej)
1. Frontu Białoruskiego, generał Konstantin Tiegelin, zaś adresatem - szef
Głównego Zarządu Politycznego Armii Czerwonej generał towarzysz Aleksander
Szczerbakow, który po otrzymaniu natychmiast przekazywał je Stalinowi.
Raporty te z punktu widzenia wojskowego są jasne i
zrozumiałe; zawierają opisy rozmieszczenia placówek powstańczych, walki 1 AWP
na Czerniakowie, późniejszą ewakuację przyczółka, loty sowieckiego lotnictwa.
Szczegółowo wyliczają typ i ilość broni oraz jednostek biorących udział w
starciach, nie kryją też (widać Sowieci już zetknęli się z tą smutną prawdą,
którą dotąd z siebie wypierali), że Armia Krajowa dostarczała głównych sił
powstańczych, które walczyły ramię w ramię z żołnierzami Berlinga.
Natomiast część polityczna raportów… cóż, nie zawiera najmniejszej nawet próby
przedstawienia obiektywnie przebiegu wydarzeń, albo nawet: dokładnie przebiegu
wydarzeń. Jest to kolaż tak niewiarygodnych fragmentów i pomysłów, że
pozwoliłem sobie relację z nich podzielić na dwa fragmenty - by było to
bardziej strawne.
Oczywiście, jak to w sowieckich raportach, kluczowi są
„informatorzy”. Na to zacne grono
składają się oficerowie Armii Ludowej (jak nieznani światu poza Archiwami NKWD
„podpułkownik Radosław” i „porucznik Król”) oraz aresztowani i przesłuchiwani
członkowie Armii Krajowej. Ani jedni, ani drudzy nie przejawiają skłonności do
mówienia o dowództwie Armii Krajowej niczego pochlebnego. Mówią że na scenie
politycznej obecni są tylko „londoncy” (londyńczycy) oraz „stronniki
Liublinskiego prawitielstwa” (zwolennicy PKWN); w rozmowach o kapitulacji są
nie wymienieni z nazwy stronnicy kapitulacji, „londyńczycy” którzy chcą walczyć
nadal, oraz Armia Ludowa, której stanowisko nie jest określone. Generał „Bór”,
jakżeby inaczej, knuje coś niedobrego - obciąża biedną Armię Ludową
najniebezpieczniejszymi zadaniami i nie pomaga tym, co przekraczają rzekę.
Cytowane są słowa 19-letnie aresztanta, Jana Parcerza, że AK ma oczyścić z
Niemców Warszawę, a potem cała Polskę, a że takie przewidywania są oczywistymi
mrzonkami, więc szerzy się „niezadowolenie” i „dezercja.” Wspomina się z
nienawiścią o „Radosławie” (dowódcy AK), który najpierw „niechętnie przywitał”
lądujące na przyczółku oddziały Ludowego Wojska Polskiego, a potem „oddalił się
w niewiadomym kierunku.” Tiegelin tez podaje rzekoma opinię AK, że „Armia
Czerwona jest słaba i że Polskę może wyzwolić tylko Armia Krajowa.”
Tiegelin też miał własne obserwacje i wnioski - na
przykład żywo był zainteresowany, jak większość
ludzi w okolicy, misją amerykańskich latających fortec (Lot w ramach misji
„Frantic” z 18 września). Wyliczył, że z tysiąca zrzuconych pojemników 21
dotarło do powstańców, 19 wpadło „w nasze ręce”, 960 przechwycili Niemcy.
Przechwycił nawet jeden z zasobników, który spadł w okolicy mińska
Mazowieckiego i sporządził jego dokładny opis:
„trotyl, moździerz z dwudziestoma minami, dwa karabiny
maszynowe z nabojami, dziesięć pistoletów maszynowych i trzy pistolety, naboje
do pistoletów maszynowych, cztery granaty, sznur Bickforda i pojemnik z
żywnością (drobne puszki konserw - sto sztuk, sześć pudełek ciastek, sucharów i
czekolady). Broń przy upadku uległa uszkodzeniu.”
Jak się można domyślić, wyciągnął z tego wnioski. Ale jakie?
Że Amerykanie są beznadziejnymi partaczami i że misja poniosła klęskę? Nie!
Tiegelin bez ogródek stwierdza, że
„lotnictwo angielskie i amerykańskie, zrzucając ładunki,
faktycznie nie pomaga powstańcom, lecz zaopatruje Niemców.” (sic! ja kiedy to czytałem, to się zakrztusiłem herbatą)
Jak widać, oceniając burżuazję, kapitalistów i niecnych
imperialistów, Sowieci automatycznie uznawali ich intencje za najgorsze z
możliwych i skłaniali się ku opinii mogącej być niezbyt zgodną z
rzeczywistością… dobra: która była stekiem
bzdur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz