Dziennik - Stare Miasto upadło; Niemcy po zajęciu urządzili entuzjastyczną rzeź. Podobna sytuacja na Sadybie. Na Czerniakowie zdobyto strategiczny gmach YMCA, będący ważnym punktem oporu SS.
Relacja Kamili Mertwartowej - z wymordowania rannych z jednego ze staromiejskich szpitali
Komunikaty sowieckie, komunikaty niemieckie - działania sowieckie i ich komunikaty, a także komunikaty niemieckie (bo działania to my już znamy...)
*****
Dziennik
2 Września przez noc i poranek trwa ewakuacja kolejnych oddziałów
ze Starówki, kolejno zgrupowań: "Róg", "Sosna",
"Gozdawa" i jako ostatnie, od godz. 5°° rano "Radosław";
jako straż tylna szedł batalion „Parasol”. Niestety, gamch Sądu Apelacyjnego
trafiony bombami zawalił się, grzebiąc właz i uniemożliwiając ewakuację np.
cywilów i resztek sił powstańczych; tylko części żołnierzy udaje się dotrzeć do
innych włazów, około 200 zostało na Starówce.
Po kilkugodzinnym ostrzale Niemcy wkraczają na Stare
Miasto. Zastrzelono rannych i cześć
ludności cywilnej (około 7000 ofiar). Zastrzelono i spalono rannych m.in. ze szpitali przy ulicach: Freta 10,
Długiej 7, Podwale 25 ["Krzywa Latarnia"], Podwale 46 ["Czarny
Łabędź"], Miodowej 23, Kilińskiego 1/3 i w kościele św. Jacka. Niektóre
szpitale spalono bez uprzedniego zastrzelenia rannych - oblano ich jeszcze
żywych benzyną i podpalono.
Tymczasem na południu po dwóch walk ciężkich walk Niemcy
zajęli Sadybę; część powstańców wycofała się na Sielce; resztki kompanii K-1 z
pułku „baszta” do ostatka broniły się w ruinach Fortu Dąbrowskiego. Wszystkich
wziętych do niewoli na Sadybie Niemcy wymordowali.
Na Czerniakowie Powstańcy odnieśli sukces - zdobyto gmach
YMCA przy ul. Konopnickiej.
***
Relacja Kamili Mertwartowej
Fragment relacji Kamili Mertwartowej, która była lżej ranną
z jednego ze szpitali staromiejskich:
„Po godzinie, może po dwóch, wpadła druga horda
ukraińsko-niemeicka. Znowu krzyczeli jak szaleńcy, wybiegli na podwórze. Został
tylko jeden starszy Niemiec, który chodził zdenerwowany tam i z powrotem.(…)
ja, ponieważ dobrze znam niemiecki, pytam tego Niemca:
- Niech pan powie, co będzie z nami, tak ciężko chorymi?
- Czy pani jest Reichs czy Volksdeutsch?
- Jestem Polką.
- Skąd pani zna tak dobrze język niemiecki?
- Studiowałam w Wiedniu.
- Pani jest z Wiednia? Ja tez pochodze z Wiednia. Z którego
berciku pani jest?
- Z Hutteldorf XV.
Na to Niemiec oszalał, zaczął krzyczeć jak opętany:
- Moja kochana pani, precz stąd, ale prędko, precz, precz!
Janek mnie podniósł, uczepiłam się go za szyję, z drugiej
strony podszedł Niemiec i razem mnie wynieśli do wyjścia, gdzie uczepiłam się
barierki przy schodach. Niemiec mnie puścił i znikł, ponieważ pojawili się
Niemcy, którzy przynosili słomę. Jeden z nich polewał ją jakimś płynem, jak się
potem okazało, była to benzyna. (…) Janek całą siłą ciągnął mnie do góry (…) W
pewnym momencie dało się słyszeć huk, okropny krzyk, ogień był tuż za nami.
Niemcy podpalili powstańczy szpital, a do rannych zaczęli strzelać. Dochodził
nas straszliwy ryk i płacz żywcem palonych rannych ludzi. Gdyby nie moja
ciekawość i rozmowa z Niemcem, byłabym ich los podzieliła.”
***
Komunikaty sowieckie, komunikaty niemieckie.
Tymczasem Sowieci zaczęli się wreszcie ruszać; z uwagi na to
że to upierdliwe Powstanie trwało już tak długo, zaczynało im brakować wymówek
natury militarnej, czemu nie pomagają Warszawie. Szczególnie że jednocześnie
wybuchło antyhitlerowskie powstanie na Słowacji, któremu Sowieci nie szczędzili
sil i środków na pomoc i próbę przebicia się (ofensywa na przełęcz Dukielskiej
- poniesiono czterokrotnie wyższe straty niż w marszu na Warszawę). Armia
Czerwona zbliżała się powoli do Warszawy i nawet polscy komuniści zmienili
nieco ton: nadal krzyczano, że Powstaniem dowodzą „zdrajcy” i „zbrodniarze”,
ale jednocześnie zaczęto ogłaszać, że 1 Armia Wojska Polskiego idzie na pomoc
Warszawie.
Ba! By osiągnąć efekt psychologiczny, przewodniczący Komitetu
Lubelskiego, Edward Osóbka-Morawski, w
jednym ze swych przemówień posłużył liczbą „200 000 wymordowanych
naszych braci”. Liczba ta utkwiła bardzo w ludzkiej pamięci - po wojnie
częstokroć ją cytowano i do dziś ludzie o niej wspominają (niesłusznie, jak
widać. Tak, stąd się wzięto to mityczne „200 000”)
Anglojęzyczna stacja Radia Berlin nadała 2 września komunikat:
„Ludność Warszawy jest pod ochroną Rzeszy i niemieckich sił
zbrojnych. Bandytów nie zwalcza się metodami sowieckimi, lecz według zasad europejskich
i niemieckich prowadzenia wojny. Niemieccy żołnierze często z narażeniem życia
wyciągali kobiety i dzieci z płonących domów. Chorym ułatwiano przejście do
szpitali. Pozostałą ludność przeprowadzano przez rejon operacji wojennych do
bezpieczniejszych miejsc.”
Proponuję ten niemiecki komunikat porównać z relacją Kamili
Mertwartowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz