poniedziałek, 2 września 2013

Powstanie Warszawskie (33): Upadek Starego Miasta

Powstania dzień trzydziesty i trzeci.

Dziennik - Stare Miasto upadło; Niemcy po zajęciu urządzili entuzjastyczną rzeź. Podobna sytuacja na Sadybie. Na Czerniakowie zdobyto strategiczny gmach YMCA, będący ważnym punktem oporu SS.
Relacja Kamili Mertwartowej - z wymordowania rannych z jednego ze staromiejskich szpitali
Komunikaty sowieckie, komunikaty niemieckie - działania sowieckie i ich komunikaty, a także komunikaty niemieckie (bo działania to my już znamy...)

*****
Dziennik



2 Września przez noc i poranek trwa ewakuacja kolejnych oddziałów ze Starówki, kolejno zgrupowań: "Róg", "Sosna", "Gozdawa" i jako ostatnie, od godz. 5°° rano "Radosław"; jako straż tylna szedł batalion „Parasol”. Niestety, gamch Sądu Apelacyjnego trafiony bombami zawalił się, grzebiąc właz i uniemożliwiając ewakuację np. cywilów i resztek sił powstańczych; tylko części żołnierzy udaje się dotrzeć do innych włazów, około 200 zostało na Starówce.

Po kilkugodzinnym ostrzale Niemcy wkraczają na Stare Miasto.  Zastrzelono rannych i cześć ludności cywilnej (około 7000 ofiar). Zastrzelono i spalono rannych  m.in. ze szpitali przy ulicach: Freta 10, Długiej 7, Podwale 25 ["Krzywa Latarnia"], Podwale 46 ["Czarny Łabędź"], Miodowej 23, Kilińskiego 1/3 i w kościele św. Jacka. Niektóre szpitale spalono bez uprzedniego zastrzelenia rannych - oblano ich jeszcze żywych benzyną i podpalono.

Tymczasem na południu po dwóch walk ciężkich walk Niemcy zajęli Sadybę; część powstańców wycofała się na Sielce; resztki kompanii K-1 z pułku „baszta” do ostatka broniły się w ruinach Fortu Dąbrowskiego. Wszystkich wziętych do niewoli na Sadybie Niemcy wymordowali.
Na Czerniakowie Powstańcy odnieśli sukces - zdobyto gmach YMCA przy ul. Konopnickiej.

***
Relacja Kamili Mertwartowej

 Fragment relacji Kamili Mertwartowej, która była lżej ranną z jednego ze szpitali staromiejskich:

„Po godzinie, może po dwóch, wpadła druga horda ukraińsko-niemeicka. Znowu krzyczeli jak szaleńcy, wybiegli na podwórze. Został tylko jeden starszy Niemiec, który chodził zdenerwowany tam i z powrotem.(…) ja, ponieważ dobrze znam niemiecki, pytam tego Niemca:

- Niech pan powie, co będzie z nami, tak ciężko chorymi?

- Czy pani jest Reichs czy Volksdeutsch?

- Jestem Polką.

- Skąd pani zna tak dobrze język niemiecki?

- Studiowałam w Wiedniu.

- Pani jest z Wiednia? Ja tez pochodze z Wiednia. Z którego berciku pani jest?

- Z Hutteldorf XV.

Na to Niemiec oszalał, zaczął krzyczeć jak opętany:

- Moja kochana pani, precz stąd, ale prędko, precz, precz!

Janek mnie podniósł, uczepiłam się go za szyję, z drugiej strony podszedł Niemiec i razem mnie wynieśli do wyjścia, gdzie uczepiłam się barierki przy schodach. Niemiec mnie puścił i znikł, ponieważ pojawili się Niemcy, którzy przynosili słomę. Jeden z nich polewał ją jakimś płynem, jak się potem okazało, była to benzyna. (…) Janek całą siłą ciągnął mnie do góry (…) W pewnym momencie dało się słyszeć huk, okropny krzyk, ogień był tuż za nami. Niemcy podpalili powstańczy szpital, a do rannych zaczęli strzelać. Dochodził nas straszliwy ryk i płacz żywcem palonych rannych ludzi. Gdyby nie moja ciekawość i rozmowa z Niemcem, byłabym ich los podzieliła.”


***
Komunikaty sowieckie, komunikaty niemieckie.


Tymczasem Sowieci zaczęli się wreszcie ruszać; z uwagi na to że to upierdliwe Powstanie trwało już tak długo, zaczynało im brakować wymówek natury militarnej, czemu nie pomagają Warszawie. Szczególnie że jednocześnie wybuchło antyhitlerowskie powstanie na Słowacji, któremu Sowieci nie szczędzili sil i środków na pomoc i próbę przebicia się (ofensywa na przełęcz Dukielskiej - poniesiono czterokrotnie wyższe straty niż w marszu na Warszawę). Armia Czerwona zbliżała się powoli do Warszawy i nawet polscy komuniści zmienili nieco ton: nadal krzyczano, że Powstaniem dowodzą „zdrajcy” i „zbrodniarze”, ale jednocześnie zaczęto ogłaszać, że 1 Armia Wojska Polskiego idzie na pomoc Warszawie. 

Ba! By osiągnąć efekt psychologiczny, przewodniczący Komitetu Lubelskiego, Edward Osóbka-Morawski, w  jednym ze swych przemówień posłużył liczbą „200 000 wymordowanych naszych braci”. Liczba ta utkwiła bardzo w ludzkiej pamięci - po wojnie częstokroć ją cytowano i do dziś ludzie o niej wspominają (niesłusznie, jak widać. Tak, stąd się wzięto to mityczne „200 000”)

Anglojęzyczna stacja Radia Berlin nadała 2 września komunikat:
„Ludność Warszawy jest pod ochroną Rzeszy i niemieckich sił zbrojnych. Bandytów nie zwalcza się metodami sowieckimi, lecz według zasad europejskich i niemieckich prowadzenia wojny. Niemieccy żołnierze często z narażeniem życia wyciągali kobiety i dzieci z płonących domów. Chorym ułatwiano przejście do szpitali. Pozostałą ludność przeprowadzano przez rejon operacji wojennych do bezpieczniejszych miejsc.”
Proponuję ten niemiecki komunikat porównać z relacją Kamili Mertwartowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz