Dziennik - Niemcy za wszelką cenę starają się zająć cały brzeg Wisły, powstańcy - utrzymać posiadane odcinki. Oddziały polskie w służbie sowieckiej podejmują desant przez Wisłę.
Pierwszy Desant: i co dalej? - zarówno Niemieccy, jak i Polacy i Sowieccy oficerowie uważają za oczywiste dla Sowietów rozwiązanie kontynuowanie desantów, na skalę masową - Niemcy ponuro, Polacy z radością, a Sowieci beznamiętnie (wiadomo, NKWD patrzy). Rozwiązanie jest więc oczywiste, prawda?
*****
Dziennik
15 Września - przez cały dzień walki oddziałów powstańczych
na Czerniakowie, powstańcy wciąż utrzymują obszar ograniczony ulicami: Ludną - Okrąg
- Czerniakowską - Zagórną; Niemieckie oddziały wsparte czołgami, lotnictwem i
bronią ciężką starają się za wszelką cenę odepchnąć ich od brzegu Wisły. Na
Mokotowie powstańcy zostają wyparci z Sielc, linia obrony Mokotowa przesuwa się
na ul. Belwederską.
Nad ranem na lewą stronę Wisły przeprawia się patrol zwiadu
9. pp z 3. DP im. Romualda Traugutta [d-ca płk Stanisław Zajkowski]. Wieczorem
patrol powraca na Pragę wraz z mjr. "Kmitą", oficerem łącznikowym
ppłk. "Radosława". W nocy przeprawia się na warszawski brzeg I
batalion 9. pp 3. DP - ok. 300 dobrze uzbrojonych żołnierzy. Desant polskiej
piechoty wsparty był sowieckim - spóźnionym bo spóźnionym, ale jednak -
ostrzałem artyleryjskim, lotnictwem i zasłona dymną.
***
Pierwszy Desant: i co dalej?
Desant 1. Batalionu 9 pp 1. Armii z pewnością nie należał do
łatwych. Sowiecka artyleria co prawda ostrzeliwała pozycje niemieckie,
sowieckie samoloty je bombardowały a desant osłaniała zapora dymna, ale ludzie
musieli biec pochyleni lub się czołgać przez odkryty i szeroki piaszczysty
brzeg, walczyć z sięgającym ich ramion nurtem lub leżeć na wolno dryfujących
pontonach, płynąć wprost na linie ostrzału wroga. Dość, by rzec że w
prowadzącej natarcie kompanii zginęło 120 ze 150 żołnierzy.
Ale dokonało się - oddział prowadzony przez sowieckiego
oficera Siergieja Kononkowa dotarł na zachodni brzeg, gdzie czekali na niego
oficerowie łącznikowi AK, major „Bicz” i kapitan „Motyl”. Powstańcy mieli
odczuwalne powody do radości…
… a Niemcy do zgryzoty i ponurości. Dziennik działań
bojowych 9. Armii pod datą 16 września przedstawia dość ponure obserwacje i
perspektywę:
„Dziś rozpoczyna się nowa faza w bitwie o obszar
Warszawa-Modlin. Rozpoznanie wskazuje, że polska 1. Armia wykorzystując
powstanie, przeprawi się przez Wisłę dla zdobycia przyczółka w północnej części
Warszawy. Równocześnie zgrupowanie 47. Armii będzie starało się rozbić
południowe skrzydło 4. Korpusu Pancernego SS i przeprawić się przez Wisłę,
osiągnąć obszar lasów kampinoskich, gdzie znajduje się zgrupowanie powstańców w
sile blisko 8000. Stanowiłoby to zagrożenie głębokich tyłów 9. Armii i
spowodowałoby załamanie się frontu w trójkącie Narew-Wisła. Taka sytuacja
zagroziłaby poważnie Prusom Wschodnim, gdyż kierunek na Gdańsk stanąłby
otworem.”
Co ciekawe, podobne opinie wysuwał sztab KG AK, złożony
przecież z przedwojennych oficerów (co prawdą ich opinie tchnęły nadzieją na
spełnienie podobnego scenariusza). Jak się zaś później okazało, podobny plan
przedstawił Stawce też Rokossowski… Więc
to była opinia fachowców (Niemców, Polaków i Sowietów): z czysto wojskowego punktu widzenia Sowieci powinni
rozpocząć dalszą ofensywę, bo to przyniesie im duże korzyści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz