„Należy bowiem pamiętać, że ludzi trzeba albo potraktować łagodnie albo
wygubić, gdyż mszczą się za błahe krzywdy, za ciężkie zaś nie mogą.
Przeto gdy się krzywdzi człowieka, należy czynić to w ten sposób, aby
nie trzeba było obawiać się zemsty."
Niccolò Machiavelli „Książę "
Ostatnimi czasy dużo się słyszy - i czyta - o sytuacji w Syrii. A że tam biją opozycję, że ją rozstrzeliwują, używają broni chemicznej, biologicznej i ogólnie dobrze że nie mają broni jądrowej, bo już by zrzucili samą na tąż opozycję a przy okazji na własne tyłki. A opozycja odpiera ataki rządu z pokorą, sama tylko od czasu do czasu tracąc cierpliwość i robiąc ofensywę, po której zostają stosy zabitych żołnierzy rządowych tudzież sympatyzujących z nimi cywili - oczywiście, w wypadku wziętych do niewoli żołnierzy i cywili, to pewnie sami się zabili, bo opozycja jest świeta i bezgrzeszna, prawda?
Jak ja czytam bzdury w stylu powyższych, to zaprawdę, zanim doczytam do końca to czasem muszę sobie strzelić kolejkę, bo propaganda to jedno, bo polityczna naiwność to drugie, niekonsekwencja w działaniu i niezrozumienie realiów to inne... Ale wszystko na raz jest mieszanka piorunująca, która nawet w naszych współczesnych merdiach mnie zadziwia i należy do rzeczy, które nie sposob zniesc na trzeźwo. Na potrzeby tego wpisu postaram sie czytać takie wypowiedzi na trzeźwo - ale proszę o docenienie mojego poświęcenia.
W każdym razie, skoro już wiemy ze merdia sączą nam kompletne głupoty, to jak jest naprawdę w Syrii: Skąd się wziął ten konflikt? Kto tam z kim walczy? Jakie będą skutki tej wojny? I czemu uważam że polityka Zachodu wobec tego konfliktu jest idiotyczna?
O tym wszystkim i jeszcze trochę będzie w tym wpisie, a to wszystko za cenę 0 zł 0 gr + VAT.
Dobrze, w kontekście Syrii od czego warto zacząć? Jak zawsze: od początku. Czyli od historii.
***
Prześledźmy losy Syrii. Z mroków neolitu wyłoniły się miasta-państwa, które już niedługo potem wpadły w wasalne podległości krajów ościennych - Egiptu, Mitanni, potem Hetytów, Asyrii, Babilonii... potem tereny Syrii podbili Persowie (Achmenidzi - Ci co dostali potem wciry od Greków pod Maratonem i Salaminą), później Aleksander Wielki, później Seleucydzi (potomkowie jednego diadochów, tj. wodzów co się bili o imperium Aleksandra od chwili gdy jego ciało skończyło drgać na łożu śmierci), później im te tereny odbiło Imperium Romanum, które z kolei już po paru wiekach toczyło Syrię zacięte wojny z Persami (tym razem Sasanidami); na gotowe po nich weszli Arabowie, którzy przyłączyli Syrię do Kalifatu na dłuuugo- a po rozpadzie nadal była w strefach wpływów jednego lub drugiego Kalifatu. Potem krzyżowcy z Outremer (Księstwo Antiochii, Hrabstwo Edessy), po nich Mamelukowie, Imperium Osmańskie... i dochodzi do wieku XX, gdy Syria była wraz z Libanem jako mandat Ligii Narodów de facto pod władza Francji. W czasie II Wojny Światowej uzyskała niepodległość; ale nie w granicach historycznych, bo bez Libanu (teraz niepodległy), Antiochii i północnej Syrii (obecnie w Turcji), za to z kawałkiem dorzecza Eufratu na wschodzie, które nigdy nie należało do historycznej Syrii.
Czemu pisałem tą wyliczankę? By ukazać: Syria nigdy przedtem nie istniała w obecnym kształcie. To państwo dość sztuczne, jak Belgia albo podobne im (Kongo? Liberia? Mauretania?). Co więcej, region ten praktycznie zawsze był częścią większego imperium, od zawsze. Czasem uprzywilejowaną, jak w państwie Seleucydów (kiedy zresztą założono Antiochię, będącą stolicą państwa Seleucydów, wielkie miasto odgrywające w historycznej Syrii ogromną rolę), albo Kalifacie Umajjadów (którzy za stolicę swego państwa obrali Damaszek) - a czasem odległą prowincją; bogatą i dającą niezły grosz, ale traktowaną jak typowe bogate a odległe źródło dochodów (dla Egipcjan, Babilończyków, Persów, Rzymian, Turków Osmańskich...). Rzadkie przykłady państw leżących w Syrii, obejmujących duży jej fragment i będących (z grubsza) niepodległymi to pustynne państwa w stylu Palmyry albo... Księstwo Antiocheńskie, w którym władza przynależała do przybyszów z zachodu, krzyżowców.
Co z tego wszystkiego wynika? Syrii, tak jak i całego Bliskiego Wschodu, nie można oceniać kryterium narodowym. Według mnie (i zresztą nie tylko - aż tak alternatywny nie jestem) kryterium narodowe na Bliskim Wschodzie można stosować tylko wobec Kurdów i Żydów (vel Izraelitów), a wobec innych kryterium wyznaniowe (stosowane już od VII wieku). Nieboszczyk Saddam Hussein swego czasu uważał, że narodowość jest ważniejsza od religii i liczył na to że w wojnie z Iranem, Arabowie mieszkający na południu tegoż Iranu entuzjastycznie powitają wkroczenie wojsk współziomka, co z tego że sunnity (gdy oni są szyitami). I mimo że armia Irańska była w proszku po czystkach związanych z rewolucją islamską, a armia iracka była bardzo mocna dzięki wsparciu z Zachodu; mimo użycia broni chemicznej i przewagi doktryny, przewagi w powietrzu, w czołgach, w artylerii, w wyszkoleniu... dostał wciry, bo fanatycy szyiccy nie patrzyli arab-nie arab? tylko na wyznanie.
Skoro nie można mówić w kontekście Syrii za bardzo o narodowościach, a wyznaniach, to co to zmienia? Ano, że jest wojna domowa w Syrii, owszem; ale nie głównie między Syryjczykami, przynajmniej nie bardziej niż II Wojna Światowa była wojną domową i konfliktem głównie między Europejczykami.
***
A przecież jak wszyscy wiemy od pewnego czasu, II wojna światowa to był konflikt między nazistami i tymi wszystkimi innymi. A skąd się wywodzili Ci straszni naziści - jest to wielka tajemnica. Może z ciemnej strony Księżyca?
***
Wobec tego, nie od rzeczy byłoby spojrzeć na wyznaniową mapę Syrii.
Co z tego wszystkiego wynika? Syrii, tak jak i całego Bliskiego Wschodu, nie można oceniać kryterium narodowym. Według mnie (i zresztą nie tylko - aż tak alternatywny nie jestem) kryterium narodowe na Bliskim Wschodzie można stosować tylko wobec Kurdów i Żydów (vel Izraelitów), a wobec innych kryterium wyznaniowe (stosowane już od VII wieku). Nieboszczyk Saddam Hussein swego czasu uważał, że narodowość jest ważniejsza od religii i liczył na to że w wojnie z Iranem, Arabowie mieszkający na południu tegoż Iranu entuzjastycznie powitają wkroczenie wojsk współziomka, co z tego że sunnity (gdy oni są szyitami). I mimo że armia Irańska była w proszku po czystkach związanych z rewolucją islamską, a armia iracka była bardzo mocna dzięki wsparciu z Zachodu; mimo użycia broni chemicznej i przewagi doktryny, przewagi w powietrzu, w czołgach, w artylerii, w wyszkoleniu... dostał wciry, bo fanatycy szyiccy nie patrzyli arab-nie arab? tylko na wyznanie.
Skoro nie można mówić w kontekście Syrii za bardzo o narodowościach, a wyznaniach, to co to zmienia? Ano, że jest wojna domowa w Syrii, owszem; ale nie głównie między Syryjczykami, przynajmniej nie bardziej niż II Wojna Światowa była wojną domową i konfliktem głównie między Europejczykami.
***
A przecież jak wszyscy wiemy od pewnego czasu, II wojna światowa to był konflikt między nazistami i tymi wszystkimi innymi. A skąd się wywodzili Ci straszni naziści - jest to wielka tajemnica. Może z ciemnej strony Księżyca?
***
Wobec tego, nie od rzeczy byłoby spojrzeć na wyznaniową mapę Syrii.
Warto tutaj zauważyć, że Irak, Turcja, Jordania, Arabia Saudyjska i tak dalej - wszystko na Bliskim Wschodzie jest sunnickie (poza Izraelem, Libanem - który jest jeszcze bardziej wieloreligijny niż Syria i maił przez to własną dużą wojnę domową - oraz Iranem, który jest szyicki).
***
Kiedyś napiszę wpis, albo szereg wpisów na temat islamu, ale na razie wystarczą podstawy wiedzy: są sunnici i szyici.Sunnici przeważają na całym świecie; jedni i drudzy się uważają za heretyków. Szyici są bardziej tolerancyjni wobec pomniejszych odłamów islamu (jak alawici, albo druzowie, którzy są tak bardzo odłamowi że już są osobni). Sunnitami byli Talibowie, Sunnitą i to fanatycznym był Osama bin Laden; szyitami są te wszystkie czarne serca z Iranu. Aha - przy okazji już wiecie czemu myślenie że Al-Kaida choćby kubek wody by przyjęła ze strony Iranu, nie mówiąc o pomocy militarnej, jest błędne?
***
Jak każdy może ładnie zauważyć, większość "Syryjczyków" to sunnici (74%, by być dokładnym - wg. statystyk). Zaraz po nich są alawici (ok. 13%; pod tą zbiorcza nazwą umieszczam też inne podobne im odłamy szyitów), Chrześcijanie (10%) i Druzowie (ok. 3%). Kurdowie stanowią około 9% ogółu populacji Syrii i są w większości sunnitami.
Uff. To tyle demografii, ale było to niezbędne. Bo trzeba wiedzieć że obecny prezydent Syrii, Baszar al-Asad, jest alawitą. Tak, mniejszość rządzą większością; zresztą, alawici rządzą Syrią 1971, gdy ojciec obecnego prezydenta zrobił pucz wojskowy i zmarginalizował sunnitów, promując wszystkie mniejszości wyznaniowe (Kurdów prześladował, bo chcą mieć własne państwo; to że przy okazji są w większości sunnitami, to inna sprawa). Sunnitom to się za bardzo nie podobało, ale nie za bardzo mieli co zrobić, bo nieproporcjonalnie dużo alawitów służy w armii. Czemu? Bo alawici w sunnickiej większości mieli bardzo ograniczoną możliwość awansu społecznego i zdobycia władzy - właściwie tylko w armii. No to i wstępowali do armii, awansowali społecznie i zdobyli władzę. Puczem.
Więc: kto walczy z kim w Syrii? Sunnici z wszystkimi innymi mniejszościami wyznaniowymi; Kurdowie się przy tym trzymają z boku i mają nadzieję wyszarpać własne państwo przy okazji. Kto z muzułmanów wspiera alawitów, chrześcijan i druzów? Iran, rzecz jasna: Baszar al-Asad jest jego strategicznym sojusznikiem, po jego upadku Iran byłby w świecie muzułmańskim osamotniony. Kto zaś "syryjską opozycję", czytaj: sunnitów? Arabia Saudyjska, Jordania i wszyscy muzułmańscy fundamentaliści, którzy na fali "Arabskiej Wiosny" przejęli władze w Tunezji, Libii i Egipcie; Bractwo Muzułmańskie, ludzie określani jako "fundamentaliści" i Al-Kaida. Świetnie.
A kogo wspiera Zachód? Rzecz jasna, Zachód nie myśli o racji czy dobru, bo ono nie ma racji bytu w polityce; Zachód myśli o wielkich interesach. A Zachód ma wielki globalny interes w zgnojeniu Iranu. Rosja zaś ma wielki interes w tym, żeby Iran pozostał silny i wspiera Syrię, choć trochę.
I Zachód pewnie w końcu dopnie swego. Zgnoi Iran, tak, osamotni! Świetnie! W Afganistanie się udało, talibowie załatwili ZSRR i pokazano kto tu górą, wschód czy zachodnie wywiady. A że przy okazji zrobią z Syrii nowy Taliban, to się nie przejmują.
Syria ma broń chemiczną. Syria ma kuuupę nowoczesnego sprzętu zakupionego przez reżim Assada, w tym nowoczesną (jak na standardy Bliskiego Wschodu) obronę przeciwrakietową. Po wojnie domowej zostanie masa broni ręcznej i nie tylko, wyprodukowywanej na potrzeby walczących stron.
I to wszystko przejmie Al-Kaida lub chociaż jej młodsza, nowsza, upgradowana i dopakowana przez CIA wersja.
Jakie więc mogą być skutki tej wojny:
- albo wygrają islamiści i będzie krwawa rzeźnia, a potem jeszcze większa rzeźnia przy zarzynaniu Izraela i obalaniu resztek rządów pro-zachodnich na Bliskim Wschodzie (poza tymi które same dokonają szybkiej wolty). A Kurdowie tak czy inaczej raczej nie dostaną tej swojej niepodległości, bo jak tylko islamiści dojdą do władzy w Damaszku, i się wygodnie rozsiądą, to zaraz kilka rakiet SCUD z głowicami chemicznymi poleci w jakieś kurdyjskie miasta i tyle będzie niepodległości.
- albo wygra reżim Bassada al-Assada i zrobi też wielką rzeźnie, ale już tylko w Syrii. Baszar, dość negatywnie nastawiony do robiących Wielkie Interesy UE i USA, zbliży się bardziej do Iranu, już nawet za bardzo nie próbując prowadzić dawniej polityki pośrodku, jak dawniej - gdy lawirował między USA a Iranem. Nie, teraz będzie po jednej stronie barykady.
- istnieje też jedna, niewielka, malutka szansa, że Zachód zamiast popierać zwycięstwo fundamentalistów, zacznie promować kompromis między reżimem Assada (i trzymającymi się poły jego płaszcza mniejszościami) i tymi z "opozycjonistów", którzy jeszcze nie walczą dla walki (i nie są fanatykami religijnymi). Jeśli się dogadają - na przykład, Assad zatrzyma władzę, zrobi drobne represje, wyrżnie obcych mudżahedinów i wróci status quo sprzed wojny - jest szansa że zamiast Wielkiej Syryjskiej Rzeźni będzie tylko zwykła, pomniejsza. I tyle. Szans na uniknięcie rzezi nie ma, bo raz że już ona trwa, dwa że z jednej strony mamy bardzo dużo fanatyków, a z drugiej strony mamy Assada który widział jak skończyli jego koledzy-dyktatorzy z Tunezji, Libii i Egiptu i nie chce tak samo skończyć - oraz, oczywiście, nie chcące zostać wyrżniętymi mniejszości nie-sunnickie.
***
Proszę, nie zrozumcie mnie źle: ja wcale Baszara al-Assada nie uważam za człowieka o czystych rękach i intencjach; uważam że jest cwanym i bezwzględnym dyktatorem, który już pokazał że nie odda władzy dobrowolnie, ale i pokazał że nie jest kompletnym szajbusem.
Za to radykalni sunniccy bojownicy mogą nie mieć kompletnie żadnych oporów przed użyciem broni chemicznej i rzeczami mało perspektywicznymi, ale za to bardzo nieprzyjemnymi dla innych.
A Syria ma ok. 1000 ton broni chemicznej, w czterech ośrodkach. "precyzyjne akcje komandosów" nie mają szansy jej zabezpieczyć.
***
Znając niechęć USA do uczenia się na błędach, obstawiam że wygrają sunnici i to w wersji radykalej - wojna domowa zawsze przybliża gatunek "ludzi o umiarkowanych poglądach" do kategorii gatunków na wymarciu lub wymarłych.
Cóż.
Ja tam na miejscu Żydów już kupował sobie działki ziemi w Oklahomie, coby się przeprowadzić gdzieś daleko.
Sytuacja w Syrii wedle danych z końca marca 2013 roku (zielone - miasta kontrolowane przez sily Assada, brązowe - miasta kontrolowane przez siły anty-Assadowskie, niebieskie - toczą się walki albo sytuacja niejasna)
Baszar al-Assad i jego żona Asma
Przeczytaj.
OdpowiedzUsuń